Warning: Undefined array key 1 in /customers/e/b/9/twojsukcesuk.co.uk/httpd.www/plugins/system/k2/k2.php on line 702 Fair play po angielsku

TV

Fair play po angielsku

Od dzieciństwa wpajano nam zasady uczciwej rywalizacji, a także godnego przyjmowania decyzji sędziego i znoszenia porażek. Tymczasem angielskie pojęcie fair play zdaje się być zupełnie obce samym Anglikom, o czym można przekonać się w życiu codziennym, ale także oglądając różne programy telewizyjne.

W brytyjskiej telewizji aż roi się od różnego rodzaju programów, w których uczestnicy mają oceniać siebie nawzajem. I właśnie wtedy dostrzegamy, jak – w pogoni za wygraną – łamią wszelkie zasady uczciwej rywalizacji. Nie mają przy tym ani żadnego wewnętrznego poczucia sprawiedliwości, ani nawet dbałości o własny wizerunek w mediach. Najważniejsze jest, żeby wygrać. Za wszelką cenę.

Najlepszym chyba przykładem tego jest znany cykl „Come Dine with me”(Channel 4), gdzie czwórka lub piątka gospodarzy gotuje po kolei obiad dla rywali. Czegoż to już nie widzieliśmy? Zaniżanie ocen za najmniejsze, nieadekwatne drobiazgi; podkładanie włosów w daniach; ocenianie dania wyłącznie na podstawie wyglądu (bez smakowania); sabotowanie wysiłków gospodarza; krytykowanie i obrażanie innych zawodników; sugerowanie, że na twardym jedzeniu złamało się lub ukruszyło ząb; wmawianie, że po posiłku miało się niestrawności i obniżanie dodatkowo oceny nazajutrz.

Oglądając kolejne serie zauważyłam też wyraźny opór Brytyjczyków w stosunku do obcych kuchni. Owszem, dania hinduskie są jeszcze do przyjęcia, bo przecież curry to niemal narodowa potrawa Brytyjczyków. Ale już lasagne jest daniem nie do zaakceptowania, nie mówiąc już o polskich mielonych czy pyzach.

Czym – oprócz rozmiarów – różnił się bowiem mielony przygotowywany w jednym odcinku brytyjskiego „Come Dine with me” przez Aleksandrę Lipę z Luton? Mimo to w tle słyszeliśmy obrzydzenie lektora, komentującego moment, gdy Polka ręcznie mieszała mielone mięso z przyprawami, jajkiem i cebulą. Ktoś powie, że to tylko postawa lektora, który ma zabawnie ubarwiać relację z kolejnych obiadów. Ale trzej goście Aleksandry również nie przejawiali entuzjazmu w stosunku do polskiej potrawy, czemu dali wyraz w bardzo zaniżonych ocenach.

Podobne sytuacje mają miejsce przy innych kuchniach, egzotycznych dla Brytyjczyków. Czasem ma się wrażenie, że najlepszym daniem byłby tradycyjny fish and chips, najlepiej podany w zatłuszczonej gazecie.

Ale uczestnicy „Come Dine with me” przeczą także zasadom fair play, dążąc do zwycięstwa za wszelką cenę – zawsze chwalą swoje własne potrawy i uważają się za zwycięzców jeszcze przed ostatnim wieczorem. Po ogłoszeniu wyników ich gratulacje dla zwycięzców są tak nieszczere, że mogą powodować mdłości u widzów. Mało tego, sam na sam z kamerą podważają werdykt. W przydzielaniu ocen punktowych zawsze zwycięża kunktatorstwo, nigdy poczucie godności i uczciwości.

Podobne refleksje nasuwają się podczas oglądania programu „Four Weddings” („Cztery wesela” w telewizji Sky), w którym swoje wesela oceniają nawzajem cztery panny młode. Negowanie innych kultur można było zauważyć na przykład w odcinku, w którym młodzi Rosjanie po pięknej ceremonii ślubnej w londyńskiej cerkwi wypuszczali w niebo parę gołębi. Tu inne panny młode zbulwersowały się traktowaniem zwierząt (!). Podczas wesela trzy angielskie panny młode doskonale się bawiły wśród przystojnych i szarmanckich Rosjan, ale i tak zaniżyły swoje oceny. Zbluwersował je na przykład fakt cięcia tortu przez młodych piękną szablą, zamiast nożem. Kręciły również nosem na kawior.

Innym razem trzy panny młode nie uszanowały decyzji swojej koleżanki o weselu bezalkoholowym. Podczas imprezy bezceremonialnie wyszły z lokalu, poszły do sklepu i po chwili wniosły na weselną salę puszki piwa.

Doniosłe śluby w kościołach, obce tradycje weselne, inne dania to wszystko jest doskonałym „gwoździem do trumny” dla wszystkich obcych kulturowo pań młodych. Nie mają one najmniejszych szans na sukces w rywalizacji, bo musi wygrać rodzima tradycja w osobie brytyjskiej panny młodej, a raczej – angielskiej panny młodej.

Nieuczciwe oceny zawodników widać również w programie „Four in a Bed”(„Czwórka w łóżku” na Channel 4), gdzie oceniają się nawzajem właściciele hoteli, hotelików i pensjonatów. Tu, oprócz wypełnienia ankiety, przydzielenia punktów i deklaracji, czy dana para właścicieli spędziałaby kolejną noc u swoich gospodarzy, należy też zapłacić za dany pokój zgodnie z tym, jak ocenia się wartość noclegu. Okazuje się, że nawet ludzie biznesu nie potrafią uczciwie rywalizować i obiektywnie oceniać konkurencji. Oczywiście oceniają jakość noclegu bardziej skrupulatnie niż jakikolwiek inspektor – w poszukiwaniu kurzu i śmieci odsuwają meble, zaglądają pod łóżka itp. Właścicielka pewnego B&B na odległej prowincji wytknęła na przykład właścicielom B&B w małej miejscowości nadmorskiej intensywny ruch uliczny pod oknami tylko dlatego, że od kilkudziesięciu lat nie spała poza swoim hotelikiem i nie umiała zasnąć na nowym miejscu.

Gdzie więc się podziały angielskie zasady fair play? Czy w nowym, tak bardzo konkurencyjnym świecie nie ma już miejsca na uczciwe oceny i godne traktowanie rywala? Czy to próbują nam teraz wpoić Brytyjczycy?

es